Cześć!
Parę dni temu przełamałam swój lęk przed fryzjerem. Kiedyś oczywiście obciął mi o wiele za dużo włosów, przez co długo się z nim nie widziałam.Bardzo długo, lat parę już minęło. Od pewnego czasu sama obcinałam końcówki, lecz nadszedł moment, kiedy trzeba było zakupić nożyczki, bo stare były już zbyt tępe. A że nie lubię wyrzucać pieniążków w błoto, to dałam sobie z tym spokój i zdecydowałam się na fryzjerkę. Poproszę 2- 3 cm, jak zetnie więcej, to lepiej, w końcu trochę są jeszcze zniszczone. Więc poszłam, usiadłam powiedziałam 3cm, 3 cm zaczęło iść. W trakcie rozmowy zgodziłam się na cieniowanie. Jest wiele za i przeciw, ale lubię testować na sobie, to znowu "raz kozie śmierć" i tniemy. Wyszłam zadowolona. Pasmo włosów, które mierzyłam jest o 10cm krótsze, zostało mi 53cm włosów.
Po paru dniach stwierdzam, że cięcie się opłacało, włosy są teraz lekkie, nie plączą się. O wiele łatwiej się je rozczesuje.
Myślałam jednak, że skręt się bardziej polepszy, ale trudno. Przynajmniej smętnie nie wiszą i w miarę ładnie się układają.
Nie ma mi kto robić zdjęć, te robione telefonem, do lepszego sprzętu nie mam dojścia. Na drugim zdjęciu włosy zaczęły mi się już delikatnie kręcić przy końcach, dlatego wydają się nierówne :)
I kolor bliższy naturalnemu jest na zdjęciu przed ścięciem. Chociaż są one jaśniejsze i nie wyglądają aż tak strasznie :P Może uda mi się poprosić kogoś z lepszym aparatem o zrobienie następnych zdjęć, zobaczymy :)
Zastanawiam się dlaczego mój skręt jest taki mizerny? Macie jakieś pomysły?
Pozdrawiam serdecznie :)
ja też ostatnio poszalałam i ścięłam włosy ok. 15 cm :)
OdpowiedzUsuńTylu to bym chyba nie odcięła : o
UsuńBardzo ciekawy wpis. :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nutkaciszy.blogspot.com
truskawkowa-fiesta.blogspot.com