środa, 29 kwietnia 2015

Miodem i muesli płynące

Dzień dobry!

Jak tam wiosenne poranki? Czy u Was też pachnie wiosną jak u mnie? Aż się chce chodzić na spacery :D
Jest jeden minusik wiosennego słoneczka, zdążyłam się już opalić :( Ale to na szczęście nie zepsuło mojego wiosennego nastroju i dzisiaj chcę przedstawić Wam produkty, które stały się moimi ulubieńcami. Może niektórych to nie zdziwi, że będą to produkty Yves Rocher. To one ostatnio królują w mojej łazience. Seria Culture Bio Miód i Muesli podbiła moje serce zapachem. Jednak nie tylko, produkty te mają również bardzo fajne działanie. Długo szukałam czegoś, co skutecznie nawilży moje dłonie i nogi, a jednocześnie nie pozostawi tłustego i nieprzyjemnego filmu na skórze, który od razu eliminuje kosmetyk w moim przypadku. Nie trawię tego uczucia i koniec :D







Natychmiast usuwa uczucie ściągnięcia.
● Chroni przed czynnikami zewnętrznymi.
● Pozostawia skórę gładką i miękką.
● Aksamitna konsystencja pozostawia ręce delikatne, bez tłustego filmu.



Składniki
 Odkryj skuteczność odżywiania dzięki wyjątkowemu połączeniu Miodu i Muesli BIO. Niezwykle apetyczny i kuszący zapach migdałów i miodu oraz konsystencja wpływająca na zmysły sprawiają, że stosowanie produktów z gamy Culture BIO Nutrition to czysta przyjemność!

Składniki wyselekcjonowane ze względu na wyjątkowe właściwości odżywcze i wyjątkową skuteczność:
● Miód z akacji: łagodzi, stymuluje syntezę lipidów.
● Wyciąg z kasztana BIO: chroni przed odwodnieniem.
● Wyciąg z owsa BIO: odbudowuje, stymuluje odnowę komórkową.
● Olej słonecznikowy BIO: odżywia, bogaty w omega 6.

Starannie wybrane miejsca pochodzenia składników (Made in France):
● Miód z akacji: ze sprawdzonych pasiek w Akwitanii i Burgundii we Francji.
● Wyciąg z kasztana BIO: Ardèche, południowo-wschodnia Francja.
● Wyciąg z owsa BIO: Drôme, południowo-centralna Francja.
● Olej słonecznikowy BIO: Dolina Rodanu, Francja.

Produkty z gamy Culture BIO Nutrition posiadają znak jakości COSMEBIO oraz certyfikat ECOCERT: minimum 98% składników pochodzenia roślinnego i aż do 34% składników z ekologicznych upraw, bez GMO i pestycydów. Produkty nie zawierają parabenów, sztucznych barwników, silikonu, olejów mineralnych a ich zapach jest w 100% naturalny.

 Aqua, Isopropyl Myristate, Butyrospermum Parkii Butter(masło Karite), Glycerin(Gliceryna), Glyceryl Stearate Citrate, Acer Saccharum (Mapple Sugar) Extract (wyciąg z klonu), Caprylic/Capric Triglyceride(wpływa na konsystencję), Ricinus Communis (Castor) Seed Oil(olej rycynowy), Stearyl Alcohol, Mel(miód), Hordeum Vulgare Stem Water(woda z jęczmienia), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil(olej słonecznikowy), Glyceryl Stearate SE, Benzyl Alcohol, Cetyl Alcohol(zagęszczacz), Xanthan Gum, Parfum, Hydrogenated Castor Oil, Avena Sativa (Oat) Kernel Extract(ekstrakt z ziaren owsa), Sodium Benzoate, Zea Mays (Corn) Starch(skrobia kukurydziana), Alcohol, Salicylic Acid(konserwant), Castanea Sativa (Chestnut) Seed Extract(wyciąg z nasion kasztana jadalnego), Citric Acid, Potassium Sorbate(konserwant), Sodium Hydroxide.


Krem do rąk z tej serii zaskakuje nas bardzo fajnym składem. Bardzo wysoko w składzie masło Shea, a zaraz za masłem nawilżająca gliceryna. Potem syrop klonowy, olejki, miód... Skład naprawdę piękny! Aż mi się oczy zaświeciły. Bardzo się ucieszyłam, że w składzie nie znalazłam parafiny, zostawia ona właśnie ten nieprzyjemny film na skórze. Isopropyl Myristate niczego takiego na szczęście nie robi. Krem, tak jak obiecuje producent zostawia skórę aksamitną i gładką, a do tego bardzo szybko się wchłania. Krem jest idealny na każdą porę roku. To mój ulubieniec :)






Poznaj mleczko o bogatej, lecz nietłustej konsystencji, które doskonale odżywia skórę oraz łagodzi uczucie ściągania i dyskomfortu. Po zastosowaniu Twoja skóra będzie miękka i aksamitna.

Działanie
● Mleczko o bogatej, lecz nietłustej konsystencji, która nie pozostawia tłustego filmu.
● Natychmiast łagodzi uczucie ściągnięcia i dyskomfortu.
● Długotrwale odżywia skórę.
● Pozostawia skórę delikatną, miękką i aksamitna.

Składniki
 Odkryj skuteczność odżywiania dzięki wyjątkowemu połączeniu Miodu i Muesli BIO. Niezwykle apetyczny i kuszący zapach migdałów i miodu oraz konsystencja wpływająca na zmysły sprawiają, że stosowanie produktów z gamy Culture BIO Nutrition to czysta przyjemność!

Składniki wyselekcjonowane ze względu na wyjątkowe właściwości odżywcze i wyjątkową skuteczność:
● Miód z akacji: łagodzi, stymuluje syntezę lipidów.
● Wyciąg z kasztana BIO: chroni przed odwodnieniem.
● Wyciąg z owsa BIO: odbudowuje, stymuluje odnowę komórkową.
● Olej słonecznikowy BIO: odżywia, bogaty w omega 6.

Starannie wybrane miejsca pochodzenia składników (Made in France):
● Miód z akacji: ze sprawdzonych pasiek w Akwitanii i Burgundii we Francji.
● Wyciąg z kasztana BIO: Ardèche, południowo-wschodnia Francja.
● Wyciąg z owsa BIO: Drôme, południowo-centralna Francja.
● Olej słonecznikowy BIO: Dolina Rodanu, Francja.

Produkty z gamy Culture BIO Nutrition posiadają znak jakości COSMEBIO oraz certyfikat ECOCERT: minimum 98% składników pochodzenia roślinnego i aż do 34% składników z ekologicznych upraw, bez GMO i pestycydów. Produkty nie zawierają parabenów, sztucznych barwników, silikonu, olejów mineralnych a ich zapach jest w 100% naturalny.

Aqua, Isopropyl Myristate, Glyceryl Stearate Citrate, Acer Saccharum (Mapple Sugar) Extract (wyciąg z klonu), Glycerin(Gliceryna), Butyrospermum Parkii Butter(masło Karite)Ricinus Communis (Castor) Seed Oil(olej rycynowy), Mel(miód), Macadamia Ternifolia Seed Oil(olej makadamia)  Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil(olej słonecznikowy), Hordeum Vulgare Stem Water(woda z jęczmienia), Sodium Cetearyl Sulfate, Benzyl Alcohol(rozpuszczalnik),Parfum, Hydrogenated Castor Oil, Avena Sativa (Oat) Kernel Extract(ekstrakt z ziaren owsa), Sodium Benzoate, Alcohol,Xanthan Gum,Citric Acid,Salicylic Acid, Castanea Sativa (Chestnut) Seed Extract(wyciąg z nasion kasztana jadalnego),  Potassium Sorbate(konserwantt)

Jeżeli chodzi o mleczko, to moja opinia również jest bardzo dobra. Jednak według mnie lepiej nawilża i odżywia krem do rąk. W Składzie mleczka znajdziemy nawiżający miód akacjowy, oleje, w tym mój ulubiony - olej makadamia. Mleczko jest bardziej wydajne od kremu, starczyło mi spokojnie na dwa miesiące codziennego wieczornego stosowania na całe ciało. Zostało mi nawet jeszcze trochę :D  Mleczko jest na tyle treściwe, że nie muszę łączyć jego z oliwką, tak jak to bywa w przypadku większości stosowanych przeze mnie balsamów. Jedynym minusem jest to, że mleczko marze się, gdy nałożymy go na skórę w zbyt dużej ilości. Jest wydajne, bosko pachnie. Niestety kosztuje aż 40zł. Według mnie to dużo jak na 200ml - jednak jeśli komuś zależy na bogatym składzie i przyjemnym działaniu to się nie zawiedzie. Ponadto kosmetyki Yves Rocher bardzo często są w promocji i wtedy możemy skoczyć po jeszcze :) 





No i właśnie ten zapach! Jest cudowny! W kremie jest bardziej intensywny i wyczuwamy nutę muesli, a mleczko pachnie lekko marcepanowo. No bosko! Wybieram się jeszcze po balsam do ust z tej serii :)

I mleczko, i krem według mnie zasługują na bardzo wysokie oceny. W składzie znajdziemy wiele składników odżywczych, a jak obiecuje producent składniki są w 98% naturalne, w tym 12,5% składników pochodzi z upraw ekologicznych. Skład przekłada się na działanie, a aplikacji towarzyszy przemiły i słodki zapach :)

piątek, 24 kwietnia 2015

Sylveco - Hibiskusowy tonik do twarzy

Dzień dobry!

U mnie wiosna zawitała już na dobre! Kurtka zimowa oddana do czyszczenia, zapach mirabelek za oknem osiąga poziom zenitu! Jest cudnie i do głowy przychodzi mi codziennie piosenka "Wiosna ach to Ty!" :)

Wraz z wiosną czas na hibiskusowy tonik Sylveco!

 

Hypoalergiczny, delikatny tonik do twarzy, z ekstraktami hibiskusa i aloesu o działaniu ochronnym, rewitalizującym i wzmacniającym, przeznaczony do każdego rodzaju cery. Dzięki dużej zawartości składników nawilżających, skutecznie zabezpiecza skórę przed utratą wilgoci, zapewniając jej odpowiedni poziom nawodnienia. Tonik o lekkiej żelowej formule odświeża i zmiękcza, łagodzi podrażnienia. Uzupełnia demakijaż, może być stosowany wielokrotnie w ciągu dnia na twarz, szyję i dekolt. Pozostawia skórę wyraźnie czystą i promienną, przygotowując ją do dalszych etapów pielęgnacji. Przebadany dermatologicznie.

Tonik rozprowadzić na twarzy, szyi i dekolcie za pomocą wacika. Pozostawić do całkowitego wchłonięcia, a następnie zaaplikować odpowiedni krem 
  
zapewnia skórze optymalne nawilżenie
uzupełnia demakijaż 
nadaje świeżość i ukojenie
 
Skład:   Woda,  Ekstrakt z hibiskusa,  Gliceryna,  Ksylitol,  Panthenol,  Ekstrakt z aloesu,  Glukozyd kokosowy,  Alkohol benzylowy,  Guma ksantanowa,  Kwas fitowy,  Kwas dehydrooctowy  

Jak większość kosmtyków Sylveco i tonik znajduje się w przyjemnym dla oka opakowaniu, ciemna buteleczka kojarzy się nieco z olejkami i komsetykami naturalnymi. Kosmetyk jest bardzo wydajny, używam dwa razy dziennie i nie ubyło prawie nic ze 150ml buteleczki.

Tonik właściwie nie ma zapachu. Dobra, jeśli włożymy no do środka, to coś tam wyczujemy, jednak przy aplikacji na twarz i szyję nie czujemy nic. Tonik ten nie ma typowej, wodnistej konsystencji. Jest nieco bardziej gęsty, nie przelewa się między palcami. Dzięki temu mogę spokojnie po kropelce wklepywać produkt w twarz. Po użyciu czuć odświeżenie, tak jak obiecuje producent. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam lepsze nawilżenie skóry - moje policzki nie są już takie suche jak były :)

Bardzo lubię, dodatkowo przed snem wklepywać tonik pod oczy. Czuję wtedy wielką ulgę. Mam trochę suche oczy i dość często pieką mnie i łzawią, chwilę po zaaplikowaniu toniku moja skóra pod oczami jest wyraźnie nawilżona i ukojona. Tonik nie piecze ani nie powoduje łzawienia, kiedy dostaje się do oczu. Nie podrażnia i nie uczula.

W składzie toniku znajdziemy hibiskus, który znany jest jako źródło witaminy C. Ekstrakt z hibiskusa ma właściwości antyoksydacyjne. Ponadto jest też aloes, nieco dalej bo na 5 miejscu po wodzie, ale jest!Aloes jest znany ze swoim właściwości nawilżających i kojąco-łagodzących. Połączenie tych dwóch ekstraktów daje nam piękny komplecik, który faktycznie nawilża, koi i odświeża.



Tonik kosztuje około 20zł. Swój dorwałam podczas Dermokonsultacji z marką Sylveco.

Znacie? :)




wtorek, 21 kwietnia 2015

Planet Organica - Wygrana w konkursie Life Tree

Dzień dobry!

W końcu mam Internet, w końcu mam trochę zdjęć. Dzisiaj pokażę Wam kosmetyki, które wygrałam w konkursie organizowanym przez Life Tree.

Paczka doszła do mnie bardzo szybko. Kiedy kurier przyniósł ją do domu, w ogóle nie wiedziałam co w środku znajdę. Kosmetyki znajdowały się w pudełku od zupełnie czegoś innego :D Nawet przestraszyłam się, że to coś, czego nie zamawiałam, jakaś pomyłka może... Jednak w środku znalazłam trzy produkty z serii Dead Sea Naturals produkowanej przez Planete Organice.

Maska pobudzająca wzrost włosów do masażu głowy 300ml








Maska przeznaczona jest do codziennej pielęgnacji, jak również do wykonywania masażu głowy. Została opracowana na bazie mineralnej soli z Morza Martwego dzięki czemu przyspiesza przemianę materii w skórze głowy oraz cebulkach włosów, odnawia, a także poprawia sprężystość i przywraca zdrowy połysk.

Sposób użycia:

Maskę pobudzającą wzrost włosów należy równomiernie rozprowadzić na czystych i wilgotnych włosach, a także na skórze głowy. Całość wmasowywać delikatnymi okrężnymi ruchami i pozostawić na około 10-15 minut a następnie dokładnie zmyć letnią wodą.

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil (oliwka z oliwek), Cetyl Esters, Behentrimonium Chloride(konserwant), Cetrimonium Chloride(wygładza włosy, ułatwia rozczesywanie), Bis-Cetearyl Amodimethicone, Punica Granatum (Pomegranate) Seed Powder (zmielone nasiona granatu), Hydrolyzed Lupine Protein, Panthenol(humektant), Theobroma Cacao Butter/ Dicaprylate /Dicaprate /Xanthan Gum (fito mleczko kakaowe), Juglans Regia Oil (olej orzecha włoskiego), Organic Persea Gratissima (Avocado) Fruit Oil (organiczny olej awokado), Cyclopentasiloxane, Maris Sal (sól z Morza Martwego), Benzoic Acid(konserwant), Dehydroacetic Acid(konserwant), Benzyl Alcohol(konserwant), Parfum, Hydroxyethylcellulose(wpływa na konsystencję), Citric Acid.

Skład bardzo ciekawy, wysoko w składzie oliwa z oliwek, do tego olej z orzecha włoskiego i z awokado. Gdzieś, nieco dalej sól z Morza Martwego. Myślę, że na moich włoskach się sprawdzi :)

Odżywczy balsam do włosów z czerwonymi algami 280ml





Morze martwe stanowi niezwykle cenne i unikalne w świecie źródło wielu naturalnych składników, szeroko wykorzystywanych w kosmetyce. Dzięki nim odżywczy balsam do włosów z czerwonymi algami posiada silne właściwości tonizujące i regenerujące, doskonale wpływające, zarówno na zdrowy wygląd włosów, jak i skóry głowy. Dodaje włosom objętości, a także ułatwia ich rozczesywanie i układanie. Codzienna pielęgnacja sprawia, że uzyskują one właściwie wzmocnienie, gładkość i elastyczność.

Sposób użycia:

Odżywczy balsam do włosów należy w niewielkich ilościach nakładać równomiernie na umyte i wilgotne włosy i pozostawić na co najmniej 2-3 minuty, PO wszystkim włosy obficie spłukać letnią wodą.

Skład:

Aqua enriched with Dead Sea Salt Minerals, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Glyceryl Stearate, Olea Europaea Fruit Oil*(organiczna jordańska oliwa), Bis-Cetearyl Amodimethicone, Cetyl Esters, Cetrimonium Chloride, Panthenol, Kappaphycus Alvarezii Extract (ekstrakt z czerwonych wodorośli), Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Polyquaternium-37, Lavandula Angustifolia Oil (olej z nagietka), Pogostemon Cablin Oil (olejek paczulowy), Elettaria Cardamomum Oil (olejek z kardamonu), Citric Acid, Hydrolyzed Wheat Protein, Linalool, Géraniol, D-Limon?ne. 

Jak to w kosmetykach rosyjskich mamy wodę z ... W tym przypadku solami z Morza Martwego :) Dalej w składzie mamy cztery oleje i ekstrakt z alg. Skład tego produktu bardzo mnie kusi :D

Odżywczy szampon do włosów z czerwonymi algami 280ml



Odżywczy szampon z czerwonymi algami marki Planeta Organica zawiera pochodzące z Morza Martwego unikalne składniki, o wspaniałych i niezwykle cenionych właściwościach leczniczych i pielęgnacyjnych. Pozwalają one na dokładne oczyszczenie oraz intensywne odżywienie przywracające włosom naturalną gładkość i elastyczność. Odżywczy szampon do włosów z serii Dead Sea Naturals dodaje włosom objętości, a także intensywnie pobudza ich wzrost. Posiada także naturalne właściwości tonizujące i zapobiegające powstawaniu łupieżu.

Sposób użycia:

Odżywczy szampon do włosów należy w niewielkich ilościach nanosić na wilgotne włosy, a następnie delikatnie masować do czasu pojawienia się piany. Po umyciu włosy należy obficie spłukać letnią wodą. W razie potrzeby cały proces należy powtórzyć.

Skład:

Aqua enriched with Dead Sea Salt Minerals, Lauryl Glucoside, Sodium Cocoyl Isethionate, Cocamidopropyl Betaine, Panthenol, Glyceryl Oleate, Kappaphycus Alvarezii Extract (ekstrakt czerwonych wodorośli), Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Olea Europaea Fruit Oil* (organiczna oliwka z jordańskich oliwek), Lavandula Angustifolia Oil (olejek z nagietka), Pogostemon Cablin Oil (olejek paczulowy), Elettaria Cardamomum Oil (olejek z kardamonu), Citric Acid, Hydrolyzed Wheat Protein, Linalool, Geraniol, D-Limonene. 


Jestem zdania, że szampon jest na skórze głowy zbyt krótko, żeby zapewnić intensywne odżywienie, tak jak obiecuje producent. Tego produktu jestem ciekawa najmniej, bo według mnie, szampon ma po prostu myć włosy :) 

Składy produktów pobrane zostały ze strony Lifetree.pl

A Wy co myślicie? Mieliście już któryś z tych produktów?


wtorek, 14 kwietnia 2015

Pielęgnacja cery, aktualizacja. Co polubiłam? Czego się nauczyłam?

Dzień dobry!

Ten czas płynie tak nieubłaganie szybko... Dla mnie doba powinna mieć 6 godzin więcej... W połowie lutego pisałam o tym jak doprowadziłam moją cerę do porządku, po tym, jak zapchał ją krem. Od tego czasu moja pielęgnacja nieco się zmieniła, a cera unormowała. Niestety niedługo przywita nas słońce, z czego osobiście zadowolona nie jestem. Muszę zaopatrzyć się w nowy filtr - mam już dwa na oku, jednak i tak boję się ich stosować. Nie wiem przecież jak cera zareaguje... Jednak jeśli chcę cieszyć się ładną cerą i działać przeciwstarzeniowo filtry to konieczność - najwyżej znowu będę się męczyć. Coś za coś :)

Jednak co polubiłam w ciągu tych dwóch miesięcy? Co stało się moim hitem, jeśli chodzi o pielęgnacje twarzy? Właśnie to dzisiaj opiszę :)

W przypadku cery z trądzikiem trzeba stawiać na dogłębne oczyszczanie, jednocześnie pamiętając o nawilżaniu i natłuszczaniu. Równowaga musi być. Jeśli zabierzemy skórze warstwę ochronną, ona wyprodukuje jej więcej, a nie to przecież jest naszym celem. Ja w ostatnim czasie polubiłam się z mydełkiem Alep, o którym niedawno pisałam: KLIK



Mydełka używam dwa razy dziennie i końca nie widać, myślę, że spokojnie moja mini wersja posłuży mi przez kolejne dwa miesiące. Dla mnie mydełko jest świetne i polecam każdemu. Proponuję zacząć od słabszego stężena oleju laurowego, ja zaczęłam od 12%, kolejne wezmę większe :) Jednak mydło ma jedną wadę - zapach. Niestety kwiatkami nie pachnie :P

Po takim dogłębnym oczyszczeniu, które aleppo mi zapewnia, na jeszcze lekko wilgotną twarz nakładam hibiskusowy tonik Sylveco. Produkt nie ma konsystencji typowego toniku, jest troszeczkę gęstszy przez co z powodzeniem możemy wklepać go w twarz. Osobiście nie lubię przecierać twarzy wacikami nasączonymi tonikiem - wtedy zbyt wiele produktu marnuje się. Jestem z natury oszczędna :P Z hibiskusowym tonikiem polubiłam się i myślę, że niebawem coś o nim napiszę :)

Po toniku właściwie od razu nakładam na twarz krem. Wciąż jest to mój ulubieniec, Organiczny Krem Bania Agafii. To mój hicior! O kremie przeczytacie tu: KLIK


Jeżeli chodzi o poranną pielęgnację to właściwie wszytko. Wieczorami oczyszczam buzię mydełkiem aleppo, wklepuję tonik. Ostatnio nałożyłam na twarz jedną rybkę odżywki GAL KLIK i nic mi się nie stało :D Od maja chcę na stałe włączyć olejki do mojej pielęgnacji twarzy :)

2 razy w tygodniu dogłębnie oczyszczam buzię peelingiem i przygotowuję maseczkę z glinki naturalnej zielonej lub czarnej. O właściwościach zielonej wie dużo osób, jak spisała się u mnie? Zapraszam do przeczytania postu KLIK


Jednakże czarna dla wielu jest zagadką :D Sama mam problem, żeby opisać jej działanie. Ostatnio przerzuciłam się zupełnie na nią, żeby móc wyrobić sobie opinię. Glinki są zupełnie inne i mają inne działania, które oczywiście prowadzą do jednego. Wszystko odbywa się róznymi drogami :D

Glinki mieszam głównie z wodą, chociaż ostatnio posługuję się rybkami GAL. Takie połączenie daje bardzo fajne efekty :))

I właściwie to wszystko. Z moją buzią jest już coraz lepiej :) Do wszystkich, którzy zmagają się z trądzikiem: Nie poddawajcie się Kochani! Jestem żywym przykładem, że da się to opanować.

Przez ten czas nauczyłam się również, a raczej oduczyłam wyciskania. Nie zmagam się już z ropnymi zmianami, a zaskórników nie wyciskamy za żadne skarby świata. No chyba, że bardzo chcemy jeszcze więcej brzydkich, czerwonych zmian...

Nauczyłam się również cierpliwości. Zawsze chciałam wszystko na raz, hop siup i już ma być pięknie. Nauczyłam się, że warto poczekać na efekty, zamiast od razu z czegoś rezygnować.

Uczestniczyłam w dermo-konsultacjach przeprowadzanych przez Sylveco, z których jestem bardzo zadowolona. Moją relacje z wydarzenie możecie znaleźć tu KLIK

Dla zainteresowanych trądzikowym tematem, możecie poczytać o moich zmaganiach
 Walka z trądzikiem
a ostatnią aktualizację znajdziecie TU

Pozdrawiam :)

czwartek, 9 kwietnia 2015

Pora na małe conieco :)

Dzień dobry :)

Ostatnio mam jakiś zastój i jestem do tyłu z Waszymi blogami. W ogóle jestem do tyłu we wszystkim. Wypadły mi jakieś trzy tygodnie z życia i nie wiem co robiłam właściwie. Macie tak czasami? Na szczęście słoneczko przygrzało i od razu motywacja i chęci do życia większe :) Jak to słoneczko tak sobie grzało, to zaczęłam rozmyślać. Przecież idzie wiosna! Wszystko budzi się do życia, niedługo będą kwitły mirabelki, których drzewa mam bardzo blisko domu. Uwielbiam ten czas, kiedy kwitną, ponieważ wydzielają wtedy tak intensywny miodowy zapach ! Oprócz tego są wtedy śliczne, obsypane kwiatami jak królowe w pięknych sukniach! Tak sobie marzyłam i wpadłam na pomysł, żeby zrobić miodową maseczkę na włoski :)

Moja maseczka składała się z dwóch łyżek mąki ziemniaczanej i dwóch łyżek miodu. Zmieszałam je ze sobą i wkropiłam 3 krople mojego ukochanego olejku Yves Rocher. I właśnie wtedy doszłam do wniosku, że brakuje mi najprostszej maski, do której mogłabym dodawać inne produkty. Wygrzebałam resztki Kallosa Color i wszystko razem połączyłam. Mieszanka na głowie wylądowała na calutką godzinkę :)

Kiedy spłukiwałam maseczkę, włosy były strasznie ciężkie. Myślę, że to zasługa mąki ziemniaczanej, ponieważ po miodzie nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Trochę bałam się obciążenia, jednak na szczęście nic takiego się nie stało. Włoski następnego dnia rano wyglądały tak:


Zdjęcie jak zdjęcie. Włosy były bardzo błyszczące, prawie tak, jak po laminowaniu żelatyną. Były dociążone, ale nie obciążone. A tego bardzo się bałam. Na zdjęciu widać, ze końcówki są obciążone - to już moja wina, nałożyłam zbyt dużo olejku na końcówki :P

Także maskę polecam wszystkim ;)

Pogodziłam się już z długością moich włosków. Żałować żałuję, jednak teraz przynajmniej jestem pewna, że nie mam żadnych rozdwojonych końców. Mam nadzieję, że teraz już będę hodować moją wymarzoną długość :) Zaczynam testować Balsam Bania Agafii na porost. Może ktoś z Was miał? Jak oceniacie? ::)

A wracając do miodu...

Miód można jeszcze wykorzystać w formie płukanki - na pól litra wody 2łyżki miodu.
Jednak u mnie się to nie sprawdziło. Włosy były owszem błyszczące, ale bardzo sztywne :( Natomiast fajnie się spisuje wraz z siemieniem lnianym jako maska :)

A mniej włosowo, to miód dodaję do peelingów - całego ciała no i oczywiście ust (jeżeli wcześniej nie zjem :D) Świetnie sprawdza się na twarz wraz z jogurtem i płatkami owsianymi lub tak samo jak w przypadku włoskowej maski - z siemieniem lnianym. Pamiętajmy, że miód mogą polubić również nasze dłonie - podgrzejmy miód wraz z oliwą i potrzymajmy rączki w mieszance 15 minut :) 

No jednak jak na prawdziwe Kubusie Puchatki przystało - nie oszukujmy się - miód najbardziej polubią nasze brzuszki :)

Lubicie miodzik?


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

12% lecznicze mydełko Alep

Dzień dobry :)

Święta, Święta i po Świętach! Objadłam się jak mały prosiak, na wagę nie wejdę, ale chyba czas wrócić do zdrowszych nawyków żywieniowych :D Zimą sobie na trochę pozwalam, jednak wiosną, latem i jesienią staram odżywiać się zdrowo. Nie jestem jakąś świruską pod tym względem - zwyczajnie bardzo lubię warzywa i owoce, a rzadko stołuję się  w fast-foodach. Zresztą nie mam co tam jeść, wszystko mięsne, a ja mięsa nie lubię :D A jak tam Wy czujecie się po Świętach? :)

Produkt, który dzisiaj chciałabym przedstawić większość z Was pewnie już zna, czy to z innych blogów, czy z własnej autopsji. Jednak do całej masy wpisów dorzucę swoje trzy grosze :)

Właściwie co to jest aleppo? Zastanawiają się niektórzy z Was. Mydło Alep to naturalne mydło składające się jedynie z 4 składników, czasem można je spotkać wzbogacone o 5 składnik - glinka, olej arganowy, olej z czarnuszki... Jednak podstawowymi składnikami są oliwa z oliwek, olej laurowy, woda i wodorotlenek sodu. Mydełka dzielą się w związku z procentową zawartością oleju laurowego. Można spotkać mydło z zawartością 5% lub np. 40%, oczywiście cena produktu wzrasta wraz z zawartością oleju laurowego.



Mydełko ma właściwości lecznicze i wspomaga leczenie trądziku i innych skórnych zmian (w tym plam i blizn). Jest pozyskiwane naturalnie i brak w nim tłuszczy zwierzęcych. Głęboko oczyszcza, nadaje się nie tylko do mycia twarzy. Możemy myć nim również włoski lub używać do ciała, czy do golenia. Może się fajnie sprawdzić dla mężczyzn, którzy mają problem z drogeryjnymi piankami i żelami. Aleppo wytwarza delikatną piankę, więc nada się do stosowania na Wasze buźki :)

Niestety w obiegu jest dużo podróbek, więc kupujcie je od sprawdzonych sprzedawców i patrzcie na skład. Jeżeli zauważycie jakiś składnik, którego w nim nie powinno być, lepiej sprawdźcie stronę dystrybutora.


Moje mydełko zawiera 12% oleju laurowego i kupiłam je za 4,90 :) Jest bardzo malutkie, ale na początek mi wystarcza. Nie musiałam go ciąć i nie żałowałabym pieniędzy, w przypadku, gdyby mydło się nie sprawdziło.Jeżeli kupicie większe opakowanie, to warto je pokroić. Można z części zrobić szampon, bądź coś w rodzaju wcierki (podobno mydło Alep pobudza cebulki do wzrostu - sprawdzę i dam Wam znać :))(chociaż wcierka to złe słowo, nie wyobrażam sobie wcierać mydła... Chodzi mi o płyn, szampon? Coś w tym stylu :)) no i część zostawić tylko do mycia buzi :)



Mi taka mała kosteczka służy od połowy lutego i wciąż nie widać dużego zużycia, naprawdę jest bardzo wydajne, bo testowałam je na wiele sposobów.

Po pierwsze i najważniejsze oczyszczanie cery, tu sprawdza się idealnie. Na początku było mocne, zresztą co ja się dziwiłam. W końcu producent zaleca zaczynać od 4% a ja się rzuciłam na 12%. Dobrze, że w sprzedaży nie było innych w takiej małej wersji, bo bym kupiłam 40% :D Trochę wysuszało buzię, w tym wypryski. A, bo pierwsze kilka użyć było jeszcze, kiedy miałam jakieś krostki na buzi. Potem mydełko je ładnie wyeliminowało i wraz z krostkami suchość zniknęła. Mydełka używam rano, potem oczywiście tonizuję buzię i nakładam krem. Natomiast wieczorem zostawiam mydło trochę dłużej, na jakieś dwie minuty, kiedy myłam ząbki :D Tak, tak, przestrzegam zasady 2minutowego mycia zębów. W sumie weszło mi to w krew i już nawet nie liczę :) Po tym czasie z łatwością spłukuję. Stosuję je jeszcze jako maseczkę, wtedy bardzo mocno pienię i sporą ilość pozostawiam na oczyszczonej wcześniej buzi. Mydło wtedy idealnie oczyszcza i przygotowuję cerę do dalszych pielęgnacyjnych zabiegów. Świetnie sprawdza się również w połączeniu z glinką - albo mieszam mydło z glinką, albo glinkę rozpuszczam w wodzie z mydłem :) Oprócz oczyszczenia cery, eliminacji wyprysków, które obecnie pojawiają się już rzadko, świetnych właściwości pielęgnacyjnych ostatnio zauważyłam również zmniejszenie przebarwień. Wiadomo, w tej kwestii najlepiej spisał się acnederm, jednak Aleppo podtrzymało i jeszcze bardziej ujednoliciło koloryt. Również zauważyłam spłycenie blizn potrądzikowych, których niestety mam bardzo dużo :(


Jak Alep spisał się we włosowej kwestii? Oj oczyszcza mocno :) Nie zauważyłam świądu, co mnie cieszy :) Pozostawione dłużej na skórze głowy lekko ją koi. Włosy po mydle uniesione są u nasady i bardzo łatwo się je rozczesuje o dziwo. Odkąd je mam, głównie jego używałam do oczyszczania skóry głowy. Myślałam, ze ciężko będzie się pienić, ale nie ma z tym problemu.

A jeśli chodzi o ciało, to na pewno sprawdza się lepiej niż zwykła kostka myjąca. Nie ma w nim zbędnych produktów, tylko takie, które znane są z właściwości pielęgnacyjnych. To była fajna odmiana. Do ciała myślę, że więcej niż 12% nie musimy używać, wtedy może zacząć wysuszać, a tak - nawilża i odżywia :) No i kwestia golenia - łagodzi podrażnienia :)

Mydła Alepp pomogą skórze trądzikowej ustabilizować się, jednak pamiętajcie, że ważna jest tu głownie systematyczność. Mi osobiście udało się doprowadzić buzię do porządku, jednak kiedy sobie odpuszczę - trądzik bierze górę. Dlatego polegajcie głownie na sobie w tej kwestii. Mydło na pewno Wam pomoże i ułatwi sprawę :) Myślę, że posiadaczki problemowej skóry głowy również mogłyby spróbować tego mydełka. Tylko nie przesadzajcie w zawartością procentową oleju laurowego - lepiej powoli i spokojnie zwiększać niż zaatakować skórę czymś silnym. Ja wszystkim polecam te mydełka gorąco :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt!


Dzień dobry :)

Wszystkim Wam, którzy odwiedzają mojego bloga, chciałabym złożyć Wielkanocne życzenia :) Wiadomo, każdy z nas inaczej podchodzi do kwestii świąt, jednak myślę, że większość z Was spędzi ten czas w rodzinnym gronie i tego Wam życzę! Ponadto duuuużo jedzenia i pięknej pogody za oknem, a nie zimy :)  A kiedy wszyscy się już objemy to wróćmy do blogowania ze zdwojoną siłą :D

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wesołych Świąt :))))
i z przymrużeniem oka... ;)


czwartek, 2 kwietnia 2015

Jeden Produkt, Wiele Zastosowań - Keratynowa odżywka GAL +Kwietniowe olejowanie włosów

Dzień dobry :)

Rybki GAL były moim pielęgnacyjnym marzeniem. Przecież są tak zachwalane przez blogosferę! Kto nie chciałby ich mieć? :) Bądź co bądź długo nie mogłam ich dostać, no ale w końcu dorwałam. Przedstawiam rybki GAL :) Osobiście rybki tak mnie zauroczyły, że momentalnie wyjęłam je wszystkie z opakowania i zwyczajnie się bawiłam, tworząc wielkie ławice :D








W odżywce keratynowej zawarte są specjalnie dobrane Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe (NNKT) zapewniające ochronę i pełną regenerację dla paznokci, rzęs, brwi i włosów. Odżywka zawiera olejek rycynowy, olejek z wiesiołka, olejek z ogórecznika lekarskiego, olejek z drzewa herbacianego. Skład odżywki wzbogacono o witaminy A i E, które skutecznie pielęgnują i ochraniają komórki wzrostowe paznokcia, włosów i naskórka.

Paznokcie - stosując ten preparat zmniejsza się konieczność wykonywania tradycyjnego manicure. Przed nałożeniem na płytkę paznokciową lakieru wystarczy nadmiar odżywki zetrzeć delikatnym preparatem odtłuszczającym. Trwałość lakieru na pielęgnowanej odżywką płytce paznokciowej jest znacznie większa. Płytka paznokciowa ulega wzmocnieniu, zwiększa się zarówno jej grubość, twardość jak i elastyczność. Skórki wokół paznokci stają się delikatniejsze, bardziej elastyczne i wolniej narastają. Rzęsy i brwi - preparat wpływa bardzo korzystnie na brwi i rzęsy. Stają się gęstsze, grubsze i bardziej elastyczne. Preparat dobrze przylega do powierzchni włosków, nie spływa do oka i nie podrażnia spojówek.

Po odkręceniu ogonka kapsułki wycisnąć na oczyszczoną (umytą) powierzchnię skóry i delikatnie rozetrzeć w miejscu stosowania. Używać na oczyszczoną (umytą) powierzchnię skóry.


Skład:

Olej Rycynowy (Ricinus Communis Seed Oil), Gelatin (otoczki rybek), Gliceryna (Glycerin), olej z wiesiołka(Oenothera Biennis Oil) , olej z ogórecznika lekarskiego (Borago Officinalis Seed Oil), olejek z drzewa herbacianego (Melaleuca Alternifolia Leaf Oil) znany jest z tego, że usuwa bakterie i grzyby i przygotowuje skórę do lepszego wchłaniania, Parfum, olejek eteryczny z goździka używany jako: substancja zapachowa, substancja pochłaniająca promienie UV, filtr przeciwsłoneczny (Benzyl Salicylate), Hexyl cinnamaldehyde (substancja zapachowa imitująca zapach jaśminu), Witamina E (Tocopheryl Acetate), Witamina A (Retinyl Palmitate), Cl 42051


W składzie znajdziemy glicerynę, olej rycynowy, olej z wiesiołka i ogórecznika lekarskiego. Dodatkowo olejek z drzewa herbacianego i z goździka. Dobroczynne właściwości olei są wszystkim dobrze znane, prawda? Ja z tych wszystkich najbardziej chciałabym wypróbować solo olej z wiesiołka :) Jednak w kolejce stoi już z ogórecznika, więc wiesiołek sobie poczeka :) Podkreśliłam również witaminę A i E, które mają dobry wpływ na nasze ciała, włosy i paznokcie :)


Odżywka ma formę niebieskich rybek twist-off. Można ją kupić za około 14zł. Jednak jest problem z dostępnością. U mnie w mieście nawet apteki DOZ nie posiadały żadnej z wersji tego produktu. Jednak może w innych, większych miastach jest dostępna. Ja swoje kupiłam w sklepiku zielarskim. W opakowaniu znajdziemy 48 rybek.



*Olejowanie na skalp

W metodzie inwersji posłużyłam się resztką wcierki Jantar no i jedną rybką GAL. O efektach jakie przyniosła możecie przeczytać tu: METODA INWERSJI
Mój skalp za to podziękował, włosy mniej się przetłuszczały i odżywiłam skórę głowy. Sam zabieg powtórzę jeszcze w tym miesiącu, a do olejowania skalpu chyba się przekonam i posłużę rybkami GAL :)

*Olejowanie na długości

Tutaj rybki również się sprawdziły i to najlepiej z wszystkich olei, jakich dotąd używałam. Maksymalny blask i wygładzenie. Aż wszyscy się dziwili, czemu mi się tak włosy błyszczą :D

*Odżywka do paznokci



Rybki Gal są również w mojej mieszance, którą w ramach Akcji Regeneracji nakładam na pazurki. O Akcji możecie przeczytać TU, a o moim planie pielęgnacyjnym TU

Rybki również wcierałam w suche łokcie i kolana, z którymi kiedyś miałam problem. Rybki świetnie sobie z problemem poradziły. Raz w tygodniu nakładam je na ciało wraz balsamem. Skóra jest wyraźnie odżywiona :) Jedną rybkę czasem wrzucam do peelingu lub po prostu wsmarowuję w dłonie :D

Dodatkowo jedna z blogerek organizuje akcje kwietniowego olejowania włosów. Pomyślałam, że wspomnę o tym, może ktoś się zainteresuje :)